sobota, 20 września 2014

Chapter 1

Było już dość późno. Najpewniej dochodziła już północ. Mrok zdążył już pokryć całe miasto. Szłam ciemnymi ścieżkami Holmes Chapel. Bałam się wracać o tą porę, ponieważ droga prowadziła przez mały lasek. Według legend wieczorem grasuje tam jakaś bestia, która zabija ludzi. Nie było chyba tygodnia, żeby nie znalezioni ciała w tym miejscu. Jak tylko postawiłam nogę na dróżce prowadzącej przez las po moim ciele przeszedł dreszcz. Z każdym kolejnym krokiem mój lęk wzrastał. W pewnym momencie zamknęłam oczy. Stawiałam ostrożnie kroki, żeby się nie przewrócić. Po dłużeszej chwili przekonałam się jednak, że to był zły pomysł, ponieważ przewróciłam się. Kiedy wstałam zauważyłam na mojej dłoni krew. Musiałam ją o coś przeciąć. Nagle usłyszałam jakiś trzask za moimi plecami. Odwróciłam odruchowo głowę. Nikogo jednak nie zobaczyłam. Wpatrywałam się jeszcze trochę próbując coś dostrzec, ale nadal nic nie było. W pewnej chwili poczułam paraliżujący ból. Moje ciało opadło dość szybko na ziemię. Skuliłam się z bólu na ziemi.

P.O.V. Pauline
Siedziałam na jakieś polanie razem z Harrym, gdy nagle poczułam zapach ludzkiej krwi. Przeciągnęłam jeżykiem po kłach, które momentalnie się pojawiły, że móc je później wbić w szyję ofiary. Pragnienie opętało całe moje życie. Opętało mój umysł. Nie umiałam już nad tym zapanować. Wstałam szybko z miejsca, na którym siedziałam i zaczęłam biec w stronę, z której dobiegał ten piękny i kuszący zapach.Gdy dotarłam na miejsce, zobaczyłam blondynkę. Stała do mnie tyłem przez co była łatwą zdobyczą. Podeszłam do niej bliżej i spojrzałam na jej delikatną skórę w okolicach szyi. Szybkim ruchem dłoni odgarnęłam z niej włosy i wbiłam ostre kły. Jej krew była taka... Była taka czysta. Od kilku tygodni natykałam się na samych alkoholików i narkomanów, ale ona nie należała do żadnej z tych grup. W jej krwi nie wyczuwałam niczego. Czerwona ciecz rozpływała się po moich ustach następnie spływając w głąb mojego ciała. Kiedy zaspokoiłam swoje potrzeby, wyjęłam powoli kły z jej szyi o otarłam krew z warg. Ciało dziewczyny upadło bezdźwięcznie na ziemię:
-Znowu to zrobiłaś?- usłyszałam głos za moimi plecami. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam Harry'ego. Stał przez chwilę nieruchomo po czym  podszedł do ciała dziewczyny, które leżało pośród opadłych liści i błota. Blondynka nadal żyła, co mnie lekko dziwiło. Przyglądała nam się. Styles uniósł lekko jej głowę:
-Ugryź jeśli chcesz przeżyć- Harry podsunął do jej ust swój nadgarstek. Dziewczyna wbiła w niego jeszcze świeżę kły. Chłopak zajęczał z bólu:
-Po co to robisz? Po co ją ratujesz?- zapytałam kiedy blondynka straciła przytomność. Zdziwiło mnie zachowanie chłopka. Nigdy nie ratował osób, którymi się żywiłam. Ich los był mu zawsze obojętny:
-Bo ona nie zasługuje na śmierć- spojrzał na nią po czym podniósł bezwładne ciało dziewczyny i ruszył w stronę domu bractwa:
-Nie można ci jej tam zabrać!-Powiedziałam stanowczo. Po chwili dodałam jeszcze.-Ona nie jest jedną z nas i nie może tam przebywać- Styles zatrzymał się i odwrócił głowę w moją stronę:
-No to dzisiaj się nią stanie. Nie możesz o wszystkim decydować sama Carter- po tych słowach wyszczerzył swoje białe zęby. Nienawidziłam jak ktoś mówił do mnie po nazwisku.

P.O.V. Nicol
Zaczęłam powoli otwierać oczy. Obraz był jeszcze zamazany. Zorientowałam się jednak, że leżę w jakimś nie znanym. Panowała w nim ciemność:
-Dziewczyna zaczyna się budzić. Pójdę po Pauline- usłyszałam dziewczęcy głos, a następnie kroki, które z każdą chwilą cichły. Powoli zaczynałam widzieć normalnie. Widziałam o wiele lepiej niż wcześniej, co mnie lekko zdziwiło. Nie przejęłam się tym jednak zbytnio. Podniosłam się lekko na rękach i rozejrzałam dookoła. Nie znałam tego miejsca. Było w nim strasznie ciemno. Dostrzegłam, że otaczają mnie regały pełne książek. Przez otwarte drzwi balkonowe wpadało światło, które biło od księżyca. W pewnej chwili dojrzałam jakąś sylwetkę, która stała na balkonie oparta o ścianę. Po jej dość masywnej budowie wywnioskowałam, że jest to sylwetka mężczyzny. Nagle postać odwróciła się i zaczęła iść w moją stronę:
-Jak się czujesz?- usłyszałam ochrypły głos, który skąś znałam, ale nie wiedziałam skąd. Gdy chłopak stanął w blasku księżyca mogłam zobaczyć jego twarz. Pełne usta, zgrabny nos i duże, czerwone oczu. Czerwonej jakie mają... Wampiry! Kiedy chłopak uśmiechnął się, zobaczyłam śnieżnobiałe kły. "To tylko zły sen"- wmawiałam sobie, ale to nie był sen, to była rzeczywistość. Kiedy "stworzenie", bo inaczej się jego nazwać nie dało usiadł koło mnie, próbowałam się odsunąć. Oddalić się od niego, ale nie mogłam. Strach spraliżował każdy kawałek mojego ciała:
-Nie musisz się mnie bać. Chcę ci tylko pomóc- znałam ten głos. To właśnie ten głos słyszałam wtedy w lesie. Chłopak zaczął podnosić rękę i kierować ją w stronę mojego policzka:
-Styles nawet się nie waż!- usłyszałam kobiecy głos. Był on stanowczy i ostry. Nagle w wejściu pojawiły się dwie dziewczyny. Domyśliłam się, że jedna z nich ma na imię Pauline. Chłopak odsunął się ode mnie, po czym wstał. Spojrzał złowrogo na dziewczynę. Wrócił na miejsce, na którym stał na początku i skrzyżował ręcę na piersi. Pauline podniosła lekko głowę i uśmiechnęła się. Następnie spojrzaka na mnie:
-Czyli ty jesteś moją zdobyczą?- przełknęłam ślinę. Zdobyczą? To słowo mnie przeraziło. Dziewczyna spojrzała na moją szyję. Przejechałam po niej dłonią. Wyczułam dwa małe strupki na niej:
-Nicol Adams- dwudziestoletnia studentka anglistiki na jednej z najlepszych uczelni w Londynie i w dodatku dziewica...
-Carter zamknij się! To nie twoja sprawa!- chłopak przerwał dziewczynie. Nim się obejrzałam Pauline była już przy nim. Przycisnęła go do ściany:
-Nie masz prawa tak do mnie mówić- wysyczała przez zęby...
--------------------------------------------------------
Strasznie was przepraszam za to, że rozdział jest taki krótki oraz, że go tak późno dodałam. Zaczęłam go pisać, a później o nim zapomniałam. Naprawdę was bardzo przepraszam....